poniedziałek, 26 września 2016

Lodowy Szczyt

26.028.2016

Jak znaleźliśmy się pod Lodowym można przeczytać w poprzedniej relacji. Po nocy pod gwiazdami, jeszcze nie rozgrzani, postanawiamy od razu podejść na Ramię Lodowego i tam w słońcu zjeść śniadanie. Ruszamy wcześnie rano i znowu zmagamy się z kruchymi kamieniami.

Brand New Day w Dolinie 5 Stawów Spiskich
Alternatywna metoda wykorzystania śpiworka :)
Piarżysko Kamienna
Witaj Słoneczko! Baranie Rogi i Łomnica
 Do Ramienia idziemy z kijami, powoli zdobywając wysokość. Na miejscu jemy śniadanie w nieśpiesznym tempie i podziwiamy, w naszej opinii, bardzo nietypowe widoki. Tatry są odwrócone w taką stronę, że z fascynacją rozpoznajemy kolejne szczyty. Patrząc na grań Lodowego łapię stresa, nie widzę żadnej sensownej drogi, tylko lufę z obu stron. Po pierwszych paru krokach wszystko mija, droga staje się wyraźna i nie taka straszna jak się wydawała.

Lodowy
Wieje! W tle Pośrednia Grań

Stopnie i chwyty są pewne i cały czas wypatruję gdzie jest ten koń! Gdy jestem pewna, że to już tu, przypatruję mu się uważnie i oswajam ze zwierzakiem. Marcin idzie pierwszy, nie zasiada na jego grzbiet i twierdzi że bokiem jest wygodniej. Gdy przychodzi moja kolej z pewną dozą nieśmiałości i obawy wsiadam na grzbiet i powoli przesuwam się do przodu, w połowie rozglądam się i dalej ostrożnie docieram do 2 metrowej ścianki, która jest opisywana jako druga trudność, zaraz po koniu. Jest w niej jednak wygodna szczelina na nogi, idealnie na długość moich, więc bez trudu znajduje się na dole.



Lodowy Koń widziany z góry

 Dalej już prostą granią docieramy na samą górę. Pogoda i widoki są idealne! Całe Tatry tylko dla nas gdyż jest jeszcze bardzo wcześnie. Wpisujemy się do książki, robimy zdjęcia i zjadamy szczytową czekoladę. Na górze jest na prawdę fajnie, można by tam siedzieć pół dnia.




Brakło już miejsca w notesie, dopisaliśmy się do Skadi :)

Gerlach
Od Wysokiej po Krzyżne

Schodząc przed Lodowym Koniem znowu włączam zwiększoną uwagę i z pełnym szacunkiem dla niego przesuwam się na druga stronę. Wtedy mogę już stwierdzić, że nie taki koń straszny, ale na pewno nie należy go lekceważyć bo może wtedy wierzgnąć. Mogę się przyznać, że ze względu na jego sławę i pewien respekt, nie pokonałam go z pełną elegancją, ale z pełnym zapewnieniem sobie bezpieczeństwa. Na Ramieniu zajmujemy te same miejsca co rano. W górę idzie samotny turysta i para z przewodnikiem. My mamy ten komfort, że możemy sobie już spokojnie schodzić.



Idziemy w dół bardzo powoli, w kierunku naszego głazu, który dzięki autorskiemu ułożeniu na nim kamieni jest cały czas dobrze widoczny. Tam odpoczywamy, organizujemy plecaki i ruszamy dalej w stronę Terinki. Jednak nie tak jak poprzedniego wieczoru- wielkimi głazami- a chyba ogólnie przyjęta ścieżką po prawej stronie (patrząc w kierunku schroniska).



Na miejscu jesteśmy wyjątkowo wcześnie, a tłumy oblegają schron. Po obiadku wylegujemy się na nagrzanych głazach przy stawie, nawet na chwile zasypiamy. Jest spokojnie, ciepło i błogo. :) Po tym popołudniowym lenistwie idziemy na kolację! ;) Po kolacji ruszamy, tak samo jak poprzedniego wieczoru, w poszukiwaniu miejsca na nocleg.... CDN


3 komentarze:

  1. "ze względu na jego sławę i pewien respekt, nie pokonałam go z pełną elegancją, ale z pełnym zapewnieniem sobie bezpieczeństwa". ?

    Szczytowe foty macie piękne! Najbardziej podoba mi się ta Wasza wspólna :)Czekam niecierpliwie na relację z trzeciego dnia, bo wiem że musiało się dziać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesuwała się na tyłku w żółwim tempie. ;) Widoki z Losowego są super, nie widziałam wcześniej Tatr z takiej perspektywy. No i dziękuję za Twoją relację, która mnie zainspirowała do tej wycieczki. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Graty za Lodowy, bardzo fajny szczyt. Też uważam, że idąc bokiem tego konia jest wygodniej niż pokonując go górą (okrakiem). Bo jest gdzie nogi postawić, a rękami można się trzymać tych bloków skalnych.

    OdpowiedzUsuń