wtorek, 31 października 2017

Czy można w jeden dzień wejść na Wysoką i Ganek?

28-29 lipca 2017

Takie zapytanie wprowadziłam w wyszukiwarce Google i w sumie nie znalazłam żadnej dobrej odpowiedzi.

Ten pomysł wpadł mi do głowy z powodu wrodzonego lenistwa. W tej chwili ktoś może pomyśleć jakim cudem pomysł na wyrypę jest przejawem lenistwa? Otóż już tłumaczę. Aby zdobyć Wysoką i Ganek, wychodzi się z tej samej doliny, mamy więc trzy opcje do wyboru:

1. Spać w owej dolinie, jak najbliżej trasy, co łączy się z nadbagażem w postaci sprzętu biwakowego.
2. Iść dwa razy tą samą, niekrótką doliną.
3. Zrobić to na raz i mieć z głowy. :)

Z lenistwa nie miałam ochoty nosić rzeczy na biwak, ani pokonywać dwa razy Doliny Złomisk, dlatego padło na opcję nr 3. Marcin chyba 5 razy pytał czy na pewno... Byłam bardzo pewna, do czasu... :D Ale wszystko od początku.

W piątek wieczorem przyjechaliśmy na parking Popradzkie Pleso Zastavka i wygodnie rozłożyliśmy się w bagażniku. Nad ranem trochę pokropiło i słysząc krople deszczu obijające się o karoserię, czując ciepło śpiworka miałam moment słabości i chęć spania do oporu. Jednak, gdy budzik zadzwonił po deszczu nie było już śladu, nie było wymówki. Ogarnęliśmy się ze śniadaniem i o 6.18 wyruszyliśmy w stronę Popradzkiego Plesa. Poranek był rześki, maszerowało się jakoś tak jakby ciężko.

Początkowo zachmurzone Tatry
Po uzupełnieniu kalorii przy schronisku, szybko odbiliśmy w ścieżkę do Doliny Złomisk (od tego momentu trasa nie jest szlakiem turystycznym). Przed nami w oddali było widać grupę z wielkimi plecakami, ale tempo mieli takie, że nie było szans ich dogonić. Gdy już odpuściłam pościg zaczęłam podziwiać widoki, gdyż to miejsce odwiedzałam po raz pierwszy. Marcin miał okazję tu być w zimie. Dolina otwierała się co raz szerzej pokazując piękną roślinność.


W dole Popradzkie Pleso

Dolina Złomisk


Po przekroczeniu kolejnego progu naszym oczom ukazało się istne, skalne pobojowisko. Przekraczając wielkie głazy obserwowaliśmy licznych górołazów budzących się do życia lub pałaszujących śniadanie. Kierując się na Siarkańską przełęcz trzymaliśmy się lewej strony, ścieżek jest zapewne więcej. Chmury powoli się rozwiewały.





Stwolska Przełęcz

Siarkańska Przełęcz
Po osiągnięciu przełęczy trasa była już lepiej widoczna, przekroczyliśmy grzędę i znajdowaliśmy się u wylotu właściwego żlebu. Tutaj już nie można było się nigdzie pomylić. Żleb dał w kość łydkom. Prawie na jego końcu trasa odbija w lewo, gdzie są żelazne ułatwienia w postaci klamer. Przy dobrych warunkach i suchej skale ten fragment nie jest problematyczny. Po jego pokonaniu zostaje już krótki odcinek do szczytu.




Daleko w dole Popradzkie Pleso, a po lewej widoczny szlak na Przełęcz pod Osterwą.




Piękny Krywań

Mięguszowiecki Szczyt Wielki

Charakterystyczny krzyż na szczycie nie daje się pomylić z żadnym innym. Z góry było doskonale widać dzikie tłumy i pielgrzymkę na Rysy. Po sesji zdjęciowej i chwili odpoczynku, skierowaliśmy się spowrotem na przełączkę i korzystając z okazji wskoczyliśmy na drugi wierzchołek Wysokiej. Istnieją kontrowersje dotyczące tego, który należy zaliczyć do korony więc dla pewności dobrze zrobić oba. ;)


Tatrzańskie Giganty- Ganek, Gerlach, Sławkowski, Staroleśny, Pośrednia Grań, w chmurce Łomnica, Durny i Lodowy.


Mrówki na Rysach




Wdrapując się na drugi wierzchołek
Wysoka z Wysokiej :)

Na Wysokiej nie tak luźno, ale na Rysach oblężenie




Zejście żlebem było raczej proste, jedyną trudność sprawiały latające kamienie w górnej części i to, że było dosyć dużo ludzi na dole. Na Siarkańskiej przełęczy zrobiliśmy dłuższą przerwę no i w tym momencie miałam już dość i byłam zdecydowana zakończyć wycieczkę. Jednak do akcji wkroczył mój mąż wyciągając wszystkie logiczne i obiektywne argumenty oraz to, że pytał 500 razy czy na pewno chce to zrobić w jeden dzień.... Nieco naburmuszona musiałam ruszyć w stronę kopki oddzielającej nas od Rumanowej Dolinki.

Schodzimy z Wysokiej

Tutaj należy odbić na trasę do przełęczy Waga, jeśli ktoś wybiera ten wariant

Widzicie wspinacza?? :)

Schodzimy z Przełęczy Siarkańskiej

Kto wymyślił taką trasę?!
Początkowo trafiliśmy zbyt wysoko i musieliśmy się obniżyć, aby ją przekroczyć. Po zejściu do dolinki i przewaleniu się przez głazy stanęliśmy przed wyborem odpowiedniego żlebu. Bardzo uważnie przeanalizowaliśmy topo i ostatecznie dobrze wybraliśmy. :) Chociaż wybór nie był oczywisty i łatwo tutaj o pomyłkę. Żleb wyprowadził nas na trawers który kończy się kolejnym żlebem prowadzącym już na Gankową Przełęcz. Tutaj spotkaliśmy bardzo sympatycznych rodaków. Chociaż rozmowa zaczęła się od pytania: Czy to nie za późno na Ganek? Kto chodzi dużo po górach ten wie, co się rodzi wtedy w głowie pytanego, jednak okazało się, że pytanie nie było zadane do końca na poważnie. ;) A była może 15.

Żłobisty i Rumanowy. Już tutaj zaczęliśmy się bacznie przyglądać żlebom.

Ganek

W taki żleb weszliśmy, może komuś przyda się to zdjęcie. :)

Trawers

Od Gankowej Przełęczy zaczynają się tak na prawdę trudności. Początkowo nie są one zbyt wielkie ale z czasem rosną coraz bardziej. Oczywiście wcześniej sprawdziliśmy rożne relacje i z poczytnych blogów wynikało, iż spokojnie można przejść bez asekuracji. W mojej opinii zabranie tam sznurka nie byłoby żadną przesadą, a przejście bez asekuracji wymaga naprawdę obycia z ekspozycją, oraz dobrej kondycji psychicznej i mocnej głowy na lufę pod nogami. W drodze na szczyt ominęliśmy asekurujące się zespoły. Brak sznurka daje tylko tę przewagę, że przemieszczanie jest szybsze. Całą drogę nie patrzyłam w dół więc nie mogę dokładnie opisać jak to wygląda. ;)

Gankowa Przełęcz


Nie patrzę w dół, nie patrzę w dół... :)

Zielone Kacze Pleso

Po prawej Kończysta

Gerlach

Szczyt Ganku


:)

Sam szczyt był okupowany przez jeden zespól, gdy się już zbieraliśmy, dołączył drugi, który wcześniej mijaliśmy. Żeby nie robić tłoku przy zejściu zaczęliśmy schodzić jako pierwsi i poszło nam to całkiem sprawnie. Miałam już więcej odwagi aby spoglądać w dół i powiem że ściany Ganku z obu stron grani są imponujące.

Ostatnia trudność za mną.


 Zejście do doliny poszło bardzo sprawnie, a obracając się za siebie ciągle widzieliśmy jak pozostali jeszcze walczą na grani. Po dotarciu do głazowiska dopiero dopadło nas zmęczenie i zaczęły dokuczać niedogodności terenu. Droga przez głazy była drogą przez mękę. Zarówno z powodu zmęczenia jak i przez trudności orientacyjne. Azymut mieliśmy właściwy cały czas, jednak droga nie była najwygodniejsza. Po dotarciu do punktu w którym już byliśmy rano było znacznie łatwiej się ogarnąć.


Daleko jeszcze??

 Przy zejściu dolina była już całkiem pusta i cicha, a okoliczne szczyty były skąpane w zachodzącym słońcu. Odcinek do Popradzkiego Plesa w ciągu dnia okropnie się wydłużył, zrobiło się chyba dwa razy więcej kilometrów niż rano. ;)







Idealne miejsce na drzemkę :)

Przy schronisku zrobiliśmy przerwę na dokończenie zapasów jedzenia. Powoli zapadał zmierzch i nie wiem jak to się stało, ale jakoś tak się zapędziliśmy za bardzo wzdłuż stawu... Można to wytłumaczyć chyba poziomem zmęczenia, bo przecież trasa jest nam dobrze znana. Po cofnięciu się i przedarciu przez las wylądowaliśmy już na asfalcie. Doceniłam plusy prostego podłoża, gdyż nie trzeba wkładać wysiłku w planowanie kroków. W naszych głowach powoli zaczynały również kiełkować różne genialne pomysł, np. opracowanie sposobu na jednoczesne pokonywanie takich prostych odcinków i spanie. Znacie ten stan?? :D Podejrzewam, że po dotarciu do parkingu z dużym prawdopodobieństwem nasz rysopis byłby zgodny z rysopisem zombie, dobrze że było już całkiem ciemno.
Do auta dotarliśmy po 16 godzinach wspinaczki i łaziorki. Z lenistwa :)

4 komentarze:

  1. Heh, też czasem miewam takie pomysły wynikające z górskiego lenistwa :D Część z nich na szczęście nie dotrwała realizacji ;) No ale ból jest chwilowy, duma trwa wiecznie :) Także szacuneczek dla Was ;) To WKT już chyba na finiszu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje! Mi Ganek jeszcze został, bo jakoś wybrać się na niego nie mogę. Ale stoi grzecznie i czeka :)

    No, pod koniec takiego łączonego dnia, ma się dość, ale po czasie, miło się wspomina takie wyjazdy.

    OdpowiedzUsuń