piątek, 23 stycznia 2015

Kazalnica 29.12.2014

   Jak już wiecie, pierwsze wyjście na Rysy zostało zakończone przed schroniskiem z powodu raków. Przypominajka tutaj.
Udało się wypożyczyć sprawną parę i o 9.30 wyruszyliśmy w stronę Czarnego Stawu. Trasa chyba wszystkim znana, z tym, że w zimie wiedzie przez środek Moka.
   Nad Czarnym Stawem zastanawialiśmy się chwilę czemu ścieżka na drugą stronę prowadzi takim dziwnym łukiem, a nie na wprost. Dwóch turystów udało się tą ścieżką, a my skręciliśmy w prawo. Bo gdzie tu się wybrać o tej porze, na Rysy już nie ma co się porywać. Widoczność była bardzo ograniczona, wszędzie biało, trochę wiało.

Czarny Staw


   Szlak na przełęcz pod Chłopka był przetarty tylko początkowo. Coraz wyżej, coraz mniej śladów, aż w końcu zniknęły. Szliśmy polegając na naszej pamięci, co jakiś czas odnajdując szlak na wystających kamieniach. Tylko w jednym momencie mieliśmy mały problem z odnalezieniem drogi, ale w końcu dostrzegliśmy zieloną farbę. :)
   W lecie, po naszej wycieczce na tę przełęcz dużo osób pytało czy ten szlak jest trudny. Wtedy nieco się dziwiłam, odpowiadałam zgodnie z moimi odczuciami, że raczej nie jest, oczywiście jeśli ktoś nie ma problemów z ekspozycją i łańcuchami. Ale takie pytania są dla mnie zawsze trudne, ocena jest bardzo subiektywna, nie ma żadnych obiektywnych wyznaczników według których mogłabym ocenić szlak jako trudny, wszystko zależy od aktualnych warunków.
   No właśnie... W warunkach zimowych okazało się, że ten szlak jest bardzo trudny! Dla mnie oczywiście. Moim subiektywnym wyznacznikiem trudności szlaku jest myśl, która nieustannie towarzyszy mi podczas wychodzenia: "Jak ja stąd zejdę...". :) Pierwszy raz musiałam tak na prawdę używać czekanu, teren jak wiadomo jest bardzo stromy i lufy pod nogami są niezłe, a w kolorze białym wydają się jeszcze większe. W takich momentach koncentruję się na każdym kroku i przestaję myśleć o całej reszcie. Po trzech trudnych odcinkach, dotarliśmy na Kazalnicę. :) Po krótkiej przerwie na herbatę i coś co jeszcze nie zamarzło ruszyliśmy w dół. Na przełęcz nie było po co iść, chyba, że znowu oglądać chmury od środka.

fot. Marcin

fot. Marcin
   W dół szło się lepiej niż myślałam (zawsze tak jest ;). Chociaż tempo mojego schodzenia na tych trudnych odcinkach było powolne. Bezpieczeństwo przede wszystkim! ;) Na szlaku nie spotkaliśmy nikogo. Nad Czarnym stawem byłam już dumna i blada, że dałam radę. :) Niestety z powodu pogody i trudności szlakowych aparat większość czasu był w plecaku. Ale co tu dokumentować jak wszędzie tylko biel. ;)



   Po powrocie do schroniska okazało się, że A. jest już z powrotem od dłuższego czasu. Na Rysy nie wszedł z powodu okropnego wiatru ze wszystkich stron w rysie, braku jakichkolwiek śladów i mgły. Po zawróceniu pierwszych ludzi spotkał po ponad 40 min. Wyjaśnił nam też zagadkę ścieżki na Czarnym stawie. Rano jak szedł była mgła, jeszcze szarówa i trochę go zniosło, a wszyscy później szli identycznie za nim, pomimo, że było już widać gdzie trzeba trafić. :)
  Podsumowując był to emocjonalny dzień pełen wyzwań i niespodzianek, nowych doświadczeń. Kolejny etap górskiego rozwoju mam za sobą. Jakby co to nie polecam wejścia na Kazalnice w zimie, chyba, że na własną odpowiedzialność. (Ostatnio w internetach leci hejt na zimowe relacje z trudnych miejsc bądź podczas trudnych warunków- więc się ubezpieczam.)

 Mrozik

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. W góry każdy chodzi na własną odpowiedzialność. Jeśli tak nie jest, to znaczy, że coś jest nie tak i trzeba coś z tym zrobić, bo nic dobrego z tego nie wyniknie.

    "Wyjaśnił nam też zagadkę ścieżki na Czarnym stawie. Rano jak szedł była mgła, jeszcze szarówa i trochę go zniosło, a wszyscy później szli identycznie za nim, pomimo, że było już widać gdzie trzeba trafić. :)" - To też jest częste zjawisko. Czasem zdarza się, że ślad jest założony w terenie zagrożonym lawinowo, ale że tak poszła pierwsza osoba, to kolejne tez tak pójdą, nawet gdy widza, że coś jest nie do końca dobrze. Czasem może to dawać złudne bezpieczeństwo.
    A szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem nie jest wcale łatwy zimą, czasem mówi się, że używanie na nim liny w górnej części nie będzie przesadą.

    I gratuluję bezpiecznej wycieczki i zdobycia kolejnego, cennego doświadczenia zimowego :-) Chociaż nie wiem, czy wybór tego szlaku na naukę używania czekana to był najlepszy pomysł ;-)

    PS: Te poprzednie moje komentarze możesz usunąć, nie wyszło mi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to nie była nauka używania czekanu, ale znaczne doskonalenie tej umiejętności. :) Zgadzam się, że użycie liny nie byłoby przesadą, a rozsądnym wyjściem, szczególnie gdyby były gorsze warunki śniegowe.
      Dzięki za komentarz. :)

      Usuń