niedziela, 20 marca 2016

Mój Krywaniu

1.01.2016
Po dwudniowej przerwie (patrz-poprzednie relacje) nadszedł dla mnie czas na powrót w góry. Dzień wcześniej chłopaki zaliczyli Wysoką, a wieczorem mieliśmy szybkiego Sylwestra. Już w nocy Marcin zapowiedział, że rano jedziemy na Krywań, a ja jakoś mu wcale nie wierzyłam... ;) Jednak rano dalej twierdził to samo, więc nie pozostało mi nic innego jak zapakować się do auta. Pierwszy dzień nowego roku był wyjątkowo ładny, słońce świeciło od rana, dookoła biało, ruchu na drodze prawie żadnego. Widoki po drodze były przednie, a siedzenie w aucie bardzo wygodne.

Droga na Krywań :)
Gdy dotarliśmy na parking Trzy Studniczki, stało tam jeszcze tylko jedno auto. Na parkingu było mroźno ale szybko się rozgrzaliśmy na szlaku. Początek podejścia był bardzo jesienny, śniegu w niższej partii nie można było uraczyć, słońce mocno operowało i grzało w plecy. Śniegu przybywało wraz z wysokością. Panorama na Tatry Zachodnie była przepiękna.



Tatry Zachodnie

Pierwszych i ostatnich ludzi spotkaliśmy gdy weszliśmy na zbocze Wielkiego Krywańskiego żlebu. Patrząc w górę, aż się prosiło żeby iść prosto na szczyt. Jednak doszliśmy do punktu, w którym łączy się szlak zielony z niebieskim. Z tego miejsca grzecznie podreptaliśmy niebieskim szlakiem na Mały Krywań i dalej na przełęcz pod Krywaniem, na której ubraliśmy raki. Pogoda dalej nam dopisywała, a góra była tylko do naszej dyspozycji. Po jakimś czasie, bez żadnych problemów udało nam się zdobyć szczyt. Było chyba szybciej niż latem, wszystkie kominki, zakosy i progi skalne były wypełnione zmrożonym śniegiem, więc szlak prowadził prosto na szczyt.




Ostatnie metry przed szczytem

Koło krzyża trochę wiało, ale robiąc trzy kroki w dół było już całkiem przyjemnie. Panorama prezentowała się cudnie.

#pdk ;)

Na środku, w ostatnim rzędzie Giewont, a daleko za nim Babia
Po sesji fotograficznej, bez ociągania się ruszyliśmy w dół bo robiło się już późno. Tym razem drogą na skróty, żlebem prosto na zielony szlak. Przy tej ilości śniegu i warunkach na szlaku była to optymalna decyzja. Zmrok zapadł kiedy byliśmy już w kosodrzewinie. Droga w dół minęła stosunkowo szybko, zwłaszcza odcinek 'po ciemku'. Podtrzymuje moją teorię, że w nocy jest mniej kilometrów. :) Było to dla mnie piękne rozpoczęcie nowego roku. Ten roku musi być dobry!



Kolejnego dnia w drodze do domu wyskoczyliśmy jeszcze na Babią Górę, warunki były rewelacyjne co widać na poniższym zdjęciu. ;)


5 komentarzy:

  1. Piękne rozpoczęcie roku! Moje niestety odbyło się w pracy :( ale chyba nie będzie to jednoznaczne z tym że będzie to słabo górsko rok ;) Mam nadzieję :P Fajną pogodę mieliście. Zdjęcia super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, że będziesz miała dużo pieniędzy na wyjazdy w góry. :D:D:D

      Usuń
  2. Ehh, warun super :) Chociaż śniegu mało, mało. Ale dzięki temu bezpiecznie w żlebie ;)

    Po raz kolejny zazdroszczę, że mogliście działaś górsko na początku roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żlebie faktycznie było bardzo bezpiecznie, a znacznie skróciło nam to drogę. :)

      Usuń
  3. Witam. Świetna relacja i ciekawe zdjęcia. Może kiedyś i mi uda się zdobyć Krywań. Pierwszy raz tutaj byłem ale na pewno będę zaglądał częściej. Zapraszam także do mnie, ostatnimi czasy przeniosłem się z bloggera na własny serwer w związku z czym funkcjonuję już tylko pod adresem: www.swiat-gor.pl. U mnie tymczasem poza górskimi relacjami trwa konkurs z okazji przenosin (http://www.swiat-gor.pl/konkurs-swiat-gor/). Zachęcam gorąco do udziału i pozdrawiam. Adrian - Świat Gór- Czyli blog o górach :)

    OdpowiedzUsuń