Pierwszy pomysł na wycieczkę i zarazem pierwszy pomysł, którego... nie polecam. ;) Polecam każdy etap tej wycieczki, wszędzie warto iść, tylko może nie w jeden dzień. Ale po kolei, od początku.
Wyjechaliśmy z Opola w piątek po południu, słuchając mądrych aplikacji-nawigacji, które świetnie wiedzą gdzie są korki i którędy szybciej pojechaliśmy autostradą i zakopianką... Pierwsze bramki- korek, drugie bramki- korek, trzecie bramki- korek, zjazd na zakopiankę- korek. Zamiast marnować czas, pieniądze i nerwy lepiej jechać niby dłuższą drogą omijającą autostradę.
Na parkingu w Chochołowskiej byliśmy ok. 20.00. Aura była podeszczowa, wszędzie unosiły się mgły i nie było nikogo, ani parkingowych, ani biletowych, ani oscypkowych. :)
W 1.20h dotarliśmy do schroniska, zameldowaliśmy i wchodząc do 14 osobowego pokoju o godzinie 21.30 ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że wszyscy już śpią. Świecąc telefonem odnaleźliśmy wolne łóżka i cichaczem wyszliśmy przepakować plecaki na następny dzień i jeszcze posiedzieć.
Rano wystartowaliśmy o 4.30. Z tego co widzieliśmy nikt z tych śpiochów nie wstawał i nie wychodził przed nami. Świt zastał nas prawie na Grzesiu, pogoda zapowiadała się słonecznie.
Droga przez Rakoń i Wołowiec szybko minęła, na szlaku zaczęli pojawiać się pierwsi ludzie.
 |
Chochołowska o świcie |
Na szczycie Ostrego Rohacza byliśmy po 8. Słońce już mocno świeciło, gdy smarowaliśmy się kremem 50UV minęło nas trzech Słowaków w grubych kurtkach...
Dalsza droga na Płaczliwy Rohacz i do przełęczy Smutnej, z której można zejść i to właśnie polecam. :) My wybraliśmy opcję żeby iść dalej przez Tri Kopy, Hrubą Kopę i Banikov. Trasa jest na prawdę piękna i warto ją przejść szlakiem, czyli granią, a nie wydeptaną dołem ścieżką.
 |
Rohackie Plesa, widok z góry na naszą dalszą drogę |
Z przełęczy Banikowskiej zeszliśmy w dół i wyszliśmy do Rohackich Ples i znów w dół do Tatliakowej chaty.
 |
W tle Przełęcz Banikowska |
 |
Wołowiec nad Rohackim Plesem |
Później podejście na Zabrat i Rakoń i już prosta droga przez Grzesia do schroniska. Na Grzesiu zaczęły nas dochodzić odgłosy burzy ze Słowacji. Z powrotem byliśmy ok. 19.20
 |
Zabrat i ciemne chmury nad Wołowcem |
 |
Krywań w zachodzącym słońcu |
Mapowe 15 godz i 5 min (według szlaki.net.pl 14godz i 10min). Zdecydowanie ostatni raz miałam pomysł na taką trasę. Szczególnie, że od połowy zaczęło boleć mnie kolano przy zginaniu. Ze względu na tę awarię w niedzielę wyspaliśmy się i zeszliśmy do auta.
 |
Ostatnie spojrzenie na tak zielone Tatry |
Jestem ciekawa co sądzicie o tym pomyśle, czy podobała Wam się relacja? Jakie są Wasze doświadczenia z Rohaczami?
Pozdrawiam, Magda.