poniedziałek, 22 lutego 2016

Wysoka po męsku

Poprosiłam męską część naszego zimowego teamu o relację z ich samotnego wyjścia na Wysoką. Ja pauzowałam z powodu kontuzji oka. Oto co dostałam w odpowiedzi:

Hej, wiec to bylo tak: Rano- Kur@$! jak pizga! Południe- Ja Pie#%#@ jaki gorąc Początek żlebu - Ale mnie łydki/kolano na&#@ !! Koniec żlebu- wreszcie się K.! skończyło! Szczyt- OMG jak fajnie Zejście- K.! K.! K.! znowu żleb! Przełęcz - o K! już ciemno Staw - dobrze ze Dzm nie szła z nami...

Nie wiem jak Was, ale mnie ta męska retoryka ujęła.
Tak więc zostawiam do tego tylko trochę zdjęć. :)













Tak wyglądał ostatni dzień 2015 roku na Wysokiej.

wtorek, 2 lutego 2016

Granaty w wersji zimowej light

29.12.2015
Hej ho, hej ho, w góry by się szło. :) Ale jednak od samego rana było ciężko... Nogi wlokłam za sobą jakby ważyły parę ton, ale jakoś tak czarnym szlakiem z Brzezin dotarliśmy do Murowańca. Dzień złej formy w pełnej krasie. Szlak jest prosty, można go szybko pokonać, jednak w tym czasie składał się z fragmentów lodowych i skalnych co dodatkowo utrudniało sprawny marsz (zakładanie raków, ściąganie raków, nie zakładanie raków...). Po odbębnieniu śniadania w schronisku ruszamy w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego i dalej jego lewą stroną.





Zamarzający Czarny Staw Gąsienicowy
Wyłaniający się Kościelec
Tak docieramy do początku żółtego szlaku prowadzącego na Granaty. Początek nie daje odpocząć, jest ostro do góry. Jednak w tym czasie rozjaśnia się, chmury schodzą w dół, a my w idziemy w górę, wszystko się zgadza. :) W słońcu jest gorąco, w cieniu trochę mrozi. Dochodzimy do momentu gdzie wystaje łańcuch i szlak skręca, decydujemy się jednak na opcję podejścia dalej żlebem, tak jak wydeptane są ślady. Miejscami jest na prawdę stromo, lufa po nogami, śnieg zmrożony na beton. Dochodzimy do jakiejś przełączki, trochę poniżej szlaku, zostaje nam wdrapać się po skałce i dalej podejść kawałek na szczyt.





W tym miejscu Marcin wspina się na górę i rozkazuje mi się oszpeić. Walczę chwilę z uprzężą, zakładanie jej w rakach nie jest takie proste, wiatr w tym miejscu zawiewa i powoli robi się zimno. Następnie zrzuca mi linę żebym zawiązała ósemkę, jakimś pokrętnym sposobem udaje mi się i mogę gramolić się na górę. Mały stresik, zimno, wiatr i gdy dostałam linę do ręki to pierwsze co mi przemknęło przez głowę to myśl "Ale co ja mam z nią teraz zrobić? Jak to było?". ;) Następnym razem przed wyjazdem będę ćwiczyć ósemki w środku nocy. :) Na szczyt docieramy już bez problemów, a widoki są cudne. 



Całe może mgieł wszędzie dookoła, wystające Tatry i prawie niedostrzegalna Babia, światło już ciepłe, słońce schodzi coraz niżej. Bajka. :) Na Skrajnym Granacie robimy krótką przerwę na ciastko i herbatę. Dalej ruszamy w stronę Zadniego Granatu. Szlak jest mało zaśnieżony, miejscami zalodzony. Haratamy więc rakami o skały i sprawnie docieramy do kolejnego szczytu.






Pierwotny plan zakładał przejście jeszcze kawałek dalej i zejście Żlebem Kulczyńskiego. Ze względu na późną godzinę i moje obawy wybieramy zejście zielnym szlakiem, prosto do Koziej Dolinki. Już na zboczu obserwujemy zachód słońca za Świnicą.






W dolinie jesteśmy już o mocnej szarówie, ciemno robi się gdy dochodzimy do żółtego szlaku w okolicach Zmarłego Stawu. Dalej mamy przed sobą już prosty teren. Zachodzimy do schroniska na kolacje i dalej ruszamy czarnym szlakiem do Brzezin. Po drodze mijają nas dwa auta pełne Toprowców, podejrzewamy, że coś się dzieje. Szlak jest taki sam jak rano więc ubieramy raki, ściągamy, ubieramy i ściągamy. Na ostatniej prostej przed parkingiem pada hasło "Uwaga!", podnoszę głowę i dostaję gałęzią prosto w oko. W ciemności i zaskoczeniu nie zdążyłam zareagować i następny dzień upłynął pod znakiem okulisty. Na szczęście skończyło się na kroplach z antybiotykiem i żelu. No i dwóch dniach postoju górskiego dla mnie.



Jak później się okazało, mniej więcej czasie gdy byliśmy w Koziej Dolince, w żlebie Kulczyńskiego doszło do tragicznego wypadku. W późniejszych dniach ukazywały się kolejne doniesienia o wypadkach i fala różnych komentarzy. Z dala od gór, z zza monitora łatwo oceniać innych. Będąc na miejscu serce samo rwie się na szlak.